sobota, 2 maja 2015

Rozdział 3 "Zguba" - Dillon x Zedd

Diplo uśmiechnął się zadowolony do telefonu kolegi. Hasło było tak banalne, ale tylko dla tych co znali coś bardzo dziwnego w zachowaniu Dillona. W tym samym momencie Anton osłupiał, patrzył się pusto w ekran. Co się właśnie stało? Thomas zapukał do pokoju Zedd'a, a mężczyzna od razu ruszył do drzwi niemało je wyrywając z zawiasów. Już miał się rzucić w ramiona, lecz okazało się że to tylko Diplo. I euforia w jednej sekundzie prysła. Pewnie się zastawiacie nad treścią SMSa. "Czekam na ciebie, skarbie", a wiadomość została wysłana z numeru Dillona.
- Masz zgubę, oddaj mu to - uśmiechnął się wręczając mu iPhona - Poza tym ma bardzo ciekawą galerię.
- Skąd znasz jego hasło? - pozostawił wzrok na sprzęcie.
- Nie trudne. Podpowiadam, że ma trzy 'y' - kiedy Anton wreszcie na niego spojrzał ten puścił mu oczko i odszedł.
Duże, niebieskie oczy, które przed chwilą były pełne emocji teraz stały się bezduszne. Zamknął drzwi i opadł na kanape.
- Trzy razy 'y' - powtarzał pod nosem patrząc na ekran blokady. Na początek wpisał 'kittyyy' potem 'mykittyy', a następnie jeszcze więcej kitty. Po dwóch godzinach znowu przyszedł SMS.
'Zgadłeś?'
'Nie.'
'Cienki jesteś. Dobra może kiedyś ci powie co tam trzyma.'
'Czemu ty tego nie zrobisz?'
'Zobaczysz sam jak się dowiesz.'
Zeddy zaczął się śmiać, był to raczej śmiech irytacji, niż normalny. No kurwa, ale tajemnice... Westchnął. "Dużo sobie zobaczyłem. Doprawy, dużo". Blondyn zapukał do pokoju Francisa. Zaspany odchylił trochę płytę drewna.
- Diplo przyniósł twoją własność - oddał mu iPhona, a jemu oczy się zaświeciły. Co za ulga.
- Dziękuje - uśmiechnął się chowając własność w kieszeni.
- To nie mi powinieneś dziękować tylko Thomasowi - zaważył - Ale jak coś... Nie ma za co. I nie zapomnij, że dziś lecimy dalej w trasę.
- Spokojnie pamiętam - powiedział nadal zadowolony.
Zedd skinął głową i wycofał się, aby przygotować się przed podróżą.
* * *
Siedzieli na swoich siedzeniach z laptopami na kolanach. Zaslavski przeglądał Twittera, a Dillon tworzył coś nowego... W końcu wziął się do roboty. Po parunastu minutach włączył to co mu wyszło i zaczął energicznie wymachiwać rękoma w rytm muzyki.
- No nawet, nawet - zaśmiał się złośliwie jego towarzysz, a Fransic tylko fuknął udając obrażonego.