piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 4 "Lucky Luke" - Dillon x Zedd

Trasa koncertowa po Europie to było coś co tak bardzo brakowało Dillonowi. Kochał na nowo zwiedzać europejskie miasta. Kochał zapach spalin unoszących się miedzy kamienicami i nad nimi niby cień, a jeszcze większą słabość miał (jak to było wcześniej wspomniane) do miast śródziemnomorskich. Czekał na nich Zagrzeb z otwartymi ramionami. Co prawda to nie była miejscowość nad morska, ale miało swój urok. Dzisiejszy koncert rozpoczynał "Król Huku" tak nazywany przez Antona i tak się przyjęło. Robert to akceptował, a nawet lubił! Kiedy Corput rozkręcał towarzystwo, Zedd wpadł na genialny pomysł, który MUSIAŁ zrealizować. Bo czego on nie zrobi?
-EVERYBODY FUCKIN' JUMP! - Hard krzyknął do mikrofonu skacząc i wymachując drugą ręką.
Francis śmiejąc się cicho patrzył jak Zaslavski zakrada się do szatyna od tyłu. Jego nierozłączni towarzysze, czyli Dyro, Dannic i Martin również ledwo powstrzymywali śmiech. Dla Amerykanina była to norma, ale jednak i tak go to bawiło. Co to za Zedd, jeśli czegoś w ciągu dnia nie odwali? Odpowiedź chyba, aż nad to oczywista. Anton złapał spodnie holendra w kolanach, kiedy ten skakał. Przy następnym gwałtownym ruchu... No cóż, były tylko czarne bokserki. Dyro i Dannic płakali ze śmiechu. Zdezorientowany Hardwell rozejerzał się ślepo zanim zdał sobie sprawę że został pozbawiony czarnych jeansów. Zaslavski wstał zadowolony z tego, iż jego misja ukończyła się oczywistym powodzeniem.
- Ha. Ha. Ha. Zabawne - zaśmiała się ironicznie Robert znowu wkładając spodnie, Zedd w odpowiedzi rzucił mu jedną ze swoich głupkowatych min. Francis przystępował z jednej nogi na drugą nadal uważnie lustrując każdy ruch przyjaciela z uśmiechem.
***
Anton spojrzał usatysfakcjonowany na obcisłe spodnie Dillona, które zatrzymały się na wysokości łydek. Szatyn zacisnął usta w wąską linie.
- Czy ty dziś ze wszystkimi zamierzasz się bawić w "ręce do góry, gacie w dół"? - zerkał to na dolną partie ubrań to na towarzysza, który bezczelnie się szczerzył.
- Wiesz Lucky Luke, szybszy od własnego cienia to tak na prawdę ja - cieszył się nie spuszczając z oczu kociarza.
Możliwe, że Zaslavski miał dziś zbyt dobry humor, zbyt dużo energii i zbyt wielkie chęci, aby coś ostrego dziś odjebać. Dillon zakładał spodnie, lecz musiał się dużo przy tym zmęczyć, gdyż były one doprawdy obcisłe. Zedd patrząc na ten obrazek miał niezły obaw. Dawno się tak nie uśmiał. Najlepsze były jednak jego miny: poirytowana wiewiórka, skupiony Bob Budowniczy lub kobieta użerająca się z upartym dzieckiem. Poległ przy wciskaniu ich na biodra i bezwładnie opadł na kanapę, wzdychając z rezygnacją. Ciekawe jak je wcześniej założył. Po straż dzwonił? Chyba tak.
- Może ci pomóc? - jeszcze bardziej się roześmiał.
Dillon zgromił go wzrokiem, ostrzegając, że zaraz go zabije.
- Może ci je założyć? - wymruczał uwodzącym głosem i zawisnął nad nim.
Założył sobie dłonie za głowę, patrząc w sufit, który w chwili obecnej wydawał się bardzo interesujący. Drażniło go zachowanie Antona, ale z drugiej strony było też dla niego miłe (?). Dzięki Bogu, że potrafi się kontrolować, bo byłyby nieprzyjemnie konsekwencje.
- Zdjąłem to może założę, co? -  nie zmieniał tonu głosu i położył dłonie na biodrach Dillona. Zdziwiony dwudziestosiedmioletni mężczyzna automatycznie przeniósł wzrok na miejsce gdzie jest dotykany, następnie wbił paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, gdyż poczuł miłe-niemiłe mrowienie przechodzące po ciele. Musicie przyznać ma niesamowicie silną wolę.
- Jasne i przynieś mi puszkę coli, popatrzę sobie - odgryzł się, a raczej spanikował.
Jest cudowna okazja, a on nie ma bladego pojęcia co w tej chwili uczynić. Co jeśli uczucia wezmą górę?
_________________________________________________________________________________
Hehehe, a teraz REKLAMA. Niecierpliwcie się, buahahaha. (tak wiem jestem okropna c:)

1 komentarz:

  1. Cześć, zostałeś przez nas nominowany do Liebster Award! Po więcej informacji zapraszamy na: http://polishgarrixers.blogspot.com/

    Pozdrawiamy, M&M bloggers! :D

    OdpowiedzUsuń